Olsztyński Dworzec Główny
Moderatorzy: Sebastian Marszał, bastard
zima 1979 - zdjęcie pociągów na dworcu
Teraz widzę, że pociąg wyjeżdża z peronu pierwszego. Ten budyneczek, w którym jest jedna z nastawni powinien mieć spadzisty dach, a wydawał mi się płaski. Poza tym nie znałem wyglądu budynku od tej strony, ba! na żadnym zdjęciu w Internecie nie można jej zobaczyć. Czarny, okopcony dymem z parowozów dach mimo dużej stromizny pokryła warstwa śniegu i wtopiła w tło.
Mam jeszcze pytanie co to za słupy mogą być? Dwa to semafory. A reszta?
Mam jeszcze pytanie co to za słupy mogą być? Dwa to semafory. A reszta?
kozły oporowe
Na zaginionym zdjęciu z lokomotywami z roku 1986 przykuwa uwagę betonowy kozioł oporowy ze zderzakami, który jest w stanie powstrzymać lokomotywę jadącą z niewielką prędkością przed wjechaniem w peron. Oczywiście samą lokomotywę bez pociągu. Podobne wjazdy ułatwiające manewrowanie lokomotywami przy podłączaniu do składów były także na przeciwnym końcu peronu 2 i 3, co pokazuje poniższy schemat zrobiony w oparciu o mapę geodezyjną założoną w 1980 r.
Tu zaś na zdjęciu z lat 60-tych czy może 50-tych widać stojące w tych wjazdach lokomotywy. Wjazd do peronu 2 nie miał tylko wtedy jednego ramienia.
Przy okazji elektryfikacji perony wydłużono usuwając wjazdy. A mnie interesuje czy były tam kozły oporowe oraz jakiego typu. Ponieważ taki tor nie kończył się na pustej przestrzeni, lecz dalej znajdował się peron z ludźmi, zgaduję, że nie były to klasyczne kozły z szyn, tylko betonowe jak ten zachowany do dziś. Czy ktoś jest w stanie sprostować moje wyobrażenia?
Tu zaś na zdjęciu z lat 60-tych czy może 50-tych widać stojące w tych wjazdach lokomotywy. Wjazd do peronu 2 nie miał tylko wtedy jednego ramienia.
Przy okazji elektryfikacji perony wydłużono usuwając wjazdy. A mnie interesuje czy były tam kozły oporowe oraz jakiego typu. Ponieważ taki tor nie kończył się na pustej przestrzeni, lecz dalej znajdował się peron z ludźmi, zgaduję, że nie były to klasyczne kozły z szyn, tylko betonowe jak ten zachowany do dziś. Czy ktoś jest w stanie sprostować moje wyobrażenia?
Ostatnio zmieniony 30 sie 2020, 11:21 przez Rainy31, łącznie zmieniany 4 razy.
Re: schrony na dworcu
Nie wszystko zaczęło się w PRLu. Wpisz sobie w Googla dworzec schron a zobaczysz że są (lub były) we Wrocławiu, Gdańsku, Szczecinie, z czasów gdy te miasta nie były polskie, a o PRL sie nikomu nie śniło.Rainy31 pisze:Temat schronów na dworcu jest dość ciekawy, bo przecież są jeszcze podziemne z czasów PRL-u na wypadek wojny jądrowej. Może ktoś słyszał na jakich innych dworcach schrony zbudowano.
schrony na dworcach
Faktycznie, nawet w Łodzi znaleziono podobny do tego jednoosobowego z Olsztyna. W Szczecinie zaś zarabiają pieniądze oprowadzając po niemieckim schronie przeciwlotniczym, który został przerobiony podczas zimnej wojny na przeciwatomowy.
Re: schrony na dworcach
Zjeżdżamy na tematyczną bocznicę, ale niech tam...Rainy31 pisze:o podobny do tego jednoosobowego z Olsztyna.
To z Olsztyna to raczej bunkier (obiekt wojskowy, z którego sie strzela, obserwuje itp) niż schron (miejsce ochrony przed działaniem broni lotniczej i/lub innej).
- Terebesz68
- Towarowy
- Posty: 23
- Rejestracja: 01 mar 2012, 14:25
Ja pamiętam kozły betonowe, choć nie dam głowy, czy wszystkie takie były.
Gwoli uściślenia danych: Na Twoim zdjęciu przy pierwszym peronie pozuje SM30, czyli to druga połowa lat 60. Zespół budynków po prawej stronie to pierwsza olsztyńska parowozownia połączona z wieżą ciśnień, zbudowana w roku 1872. Wieżę, w której mieściły się później mieszkania, niestety rozebrano nie tak dawno temu.
Gwoli uściślenia danych: Na Twoim zdjęciu przy pierwszym peronie pozuje SM30, czyli to druga połowa lat 60. Zespół budynków po prawej stronie to pierwsza olsztyńska parowozownia połączona z wieżą ciśnień, zbudowana w roku 1872. Wieżę, w której mieściły się później mieszkania, niestety rozebrano nie tak dawno temu.
Oślikowski
Na wstępie dzięki kolegom za wyjaśnienia. A ja na chwilę wrócę do sprawy schronu, czy jak kto woli jednoosobowego bunkra. Jaką funkcję miał pełnić, powinni się wypowiedzieć znawcy wojskowości. Nie widać jednak na nim śladów po kulach. Może przez Oślikowskiego.
Przypadkiem poznałem tę historię natrafiwszy w Gazecie Olsztyńskiej na artykuł z 22 stycznia 1979 roku. Redaktor Ryszard Tyrolski odwiedził siostrę generała, Helenę Oślikowską, w daczy pod Moskwą. Rodzeństwo pochodziło z Leticzewa na Podolu i nieźle znało polski, bo wielu mieszkańców było Polakami. Podczas rewolucji oboje stanęli po stronie bolszewików. Potem ona została agronomem, a on wojskowym.
Oto opowieść spisana przez redaktora:
"Operacja olsztyńska była w tym sensie nietypowa, że decyzję zajęcia tego strategicznego węzła kolejowego podjęto już w toku styczniowej ofensywy II Frontu Białoruskiego. Nie było czasu na szczegółowe opracowanie teoretycznych założeń. W kilka dni po rozpoczęciu ofensywy sztab III Gwardyjskiego Korpusu Kawalerii otrzymał nieoczekiwany rozkaz dowódcy frontu - marszałka Konstantego Rokossowskiego. Polecał kawalerzystom przedostać się na tyły nieprzyjacielskie w rejonie Janowa i forsownym marszem, unikając wszelkich kontaktów z nieprzyjacielem, iść w kierunku Olsztyna, zająć miasto i przerwać ważną linię kolejową łączącą Królewiec z Berlinem, Elblągiem i Bydgoszczą.
Jechano lasami wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu,. Przewodnikiem na ziemi był Polak z Janowa, a w powietrzu piloci - zwiadowcy radzieccy. 21 stycznia oddziały dotarły niepostrzeżenie na przedmieścia Olsztyna. Nad ranem główne siły kawalerzystów otoczyły dworzec. Grupa żołnierzy i oficerów wraz z generałem zjawiła się na jednym z peronów. Oślikowski połączył się za pomocą radiostacji z marszałkiem informując, że dotarto do celu i to znacznie przed terminem. W odpowiedzi usłyszał:
- Zaczekaj! Czy na pewno jesteście w Allenszteinie?
- Tak jest, na pewno. Na peronach są napisy "Allenstein".
Marszałek pogratulował sukcesu i z miejsca ustalił dalszy plan działania. Postanowiono wykorzystując całkowite zaskoczenie, o ile się uda, zmusić niemieckich kolejarzy do kontynuowania pracy, aby transporty wroga nadal przyjeżdżały na dworzec. Kawalerzyści mieli je brać do niewoli.
Plan ten został w pełni zrealizowany. W ciągu całego dnia przejęto około 40 jadących na front transportów z wojskiem i sprzętem. Równocześnie cały dzień w różnych punktach miasta trwały zacięte walki z żołnierzami miejscowego garnizonu. Następnego dnia także odparto 10 kontrataków Niemców usiłujących za wszelką cenę odbić dworzec. W walkach zginęło prawie 4000 żołnierzy i oficerów radzieckich.
W Olsztynie kawalerzystów witali Polacy, Rosjanie, Francuzi i Anglicy przebywający w obozach i na przymusowych robotach. W Moskwie oddano salwę armatnią."
Generał był po wojnie konsultantem około 100 filmów o tematyce wojennej, nawet takich jak "Wojna i pokój" oraz "Cichy Don". Na początku lat siedemdziesiątych obłożnie zachorował i po 2 i pół roku zmarł.
Siostra pokazała redaktorowi między innymi zdjęcia dworca zapchanego licznymi transportami wojsk niemieckich i defiladę kawalerzystów w Olsztynie.
Oczywiście stawianie pomnika Oślikowskiemu przez Polaków jest pomyłką, ale z punktu widzenia ówczesnych ludzi władzy to między innymi jemu zawdzięczali swoje stołki.
Przypadkiem poznałem tę historię natrafiwszy w Gazecie Olsztyńskiej na artykuł z 22 stycznia 1979 roku. Redaktor Ryszard Tyrolski odwiedził siostrę generała, Helenę Oślikowską, w daczy pod Moskwą. Rodzeństwo pochodziło z Leticzewa na Podolu i nieźle znało polski, bo wielu mieszkańców było Polakami. Podczas rewolucji oboje stanęli po stronie bolszewików. Potem ona została agronomem, a on wojskowym.
Oto opowieść spisana przez redaktora:
"Operacja olsztyńska była w tym sensie nietypowa, że decyzję zajęcia tego strategicznego węzła kolejowego podjęto już w toku styczniowej ofensywy II Frontu Białoruskiego. Nie było czasu na szczegółowe opracowanie teoretycznych założeń. W kilka dni po rozpoczęciu ofensywy sztab III Gwardyjskiego Korpusu Kawalerii otrzymał nieoczekiwany rozkaz dowódcy frontu - marszałka Konstantego Rokossowskiego. Polecał kawalerzystom przedostać się na tyły nieprzyjacielskie w rejonie Janowa i forsownym marszem, unikając wszelkich kontaktów z nieprzyjacielem, iść w kierunku Olsztyna, zająć miasto i przerwać ważną linię kolejową łączącą Królewiec z Berlinem, Elblągiem i Bydgoszczą.
Jechano lasami wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu,. Przewodnikiem na ziemi był Polak z Janowa, a w powietrzu piloci - zwiadowcy radzieccy. 21 stycznia oddziały dotarły niepostrzeżenie na przedmieścia Olsztyna. Nad ranem główne siły kawalerzystów otoczyły dworzec. Grupa żołnierzy i oficerów wraz z generałem zjawiła się na jednym z peronów. Oślikowski połączył się za pomocą radiostacji z marszałkiem informując, że dotarto do celu i to znacznie przed terminem. W odpowiedzi usłyszał:
- Zaczekaj! Czy na pewno jesteście w Allenszteinie?
- Tak jest, na pewno. Na peronach są napisy "Allenstein".
Marszałek pogratulował sukcesu i z miejsca ustalił dalszy plan działania. Postanowiono wykorzystując całkowite zaskoczenie, o ile się uda, zmusić niemieckich kolejarzy do kontynuowania pracy, aby transporty wroga nadal przyjeżdżały na dworzec. Kawalerzyści mieli je brać do niewoli.
Plan ten został w pełni zrealizowany. W ciągu całego dnia przejęto około 40 jadących na front transportów z wojskiem i sprzętem. Równocześnie cały dzień w różnych punktach miasta trwały zacięte walki z żołnierzami miejscowego garnizonu. Następnego dnia także odparto 10 kontrataków Niemców usiłujących za wszelką cenę odbić dworzec. W walkach zginęło prawie 4000 żołnierzy i oficerów radzieckich.
W Olsztynie kawalerzystów witali Polacy, Rosjanie, Francuzi i Anglicy przebywający w obozach i na przymusowych robotach. W Moskwie oddano salwę armatnią."
Generał był po wojnie konsultantem około 100 filmów o tematyce wojennej, nawet takich jak "Wojna i pokój" oraz "Cichy Don". Na początku lat siedemdziesiątych obłożnie zachorował i po 2 i pół roku zmarł.
Siostra pokazała redaktorowi między innymi zdjęcia dworca zapchanego licznymi transportami wojsk niemieckich i defiladę kawalerzystów w Olsztynie.
Oczywiście stawianie pomnika Oślikowskiemu przez Polaków jest pomyłką, ale z punktu widzenia ówczesnych ludzi władzy to między innymi jemu zawdzięczali swoje stołki.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2020, 11:01 przez Rainy31, łącznie zmieniany 1 raz.
kran na peronie 2
Kiedyś na stacjach bywał na peronie kran przydatny trochę podróżnym i trochę sprzątającym. Na podstawie niezbyt wyraźnego, zrobionego z daleka zdjęcia odtworzyłem ten z peronu 2 Olsztyna Głównego. Obrazek poniżej. Bryła podstawy jest jak należy. Kran biegł z narożnika nad środek misy. Kurek był na środku rury. Ale już wielkość misy, konstrukcja kranu tzn czy użyto kolanka, ile rurek połączono i rodzaj pokrętła, są tylko moim przypuszczeniem. Na zdjęciu majaczy coś w rodzaju tabliczki na pręcie, zapewne z ostrzeżeniem, iż woda nie nadaje się do picia. Ciekaw jestem czy ktoś przypomina ten kran albo podobny z innego miejsca?
Ostatnio zmieniony 30 sie 2020, 11:57 przez Rainy31, łącznie zmieniany 1 raz.
- Terebesz68
- Towarowy
- Posty: 23
- Rejestracja: 01 mar 2012, 14:25
Z tego, co pamiętam - choć zastrzegam, że pamięć zawodna jest - dałbym misę kwadratową, na pewno nie ze stali nierdzewnej tylko z jakiegoś brązowego tworzywa. Kran był poskręcany z rurek i kolanek, ale na pewno nie wyrastał z takiego półkulistego cokolika, wyprowadziłbym raczej rurkę z otworu na obrzeżu misy. Tabliczka była, ale zamiast piktogramu początkowo był napis ręcznie kaligrafowany "Woda zdatna do picia", czarno na białym. Piktogram pojawił się, ale później gdzieś tak pod koniec lat 80. i był na nim kranik ze szklanką, ale bez kolistej obwódki. To akurat kojarzę, bo nie wiadomo czemu czerpałem perwersyjną radość z picia z tego źródełka.
Jeśli na archiwumallegro.pl poszukać woda zdatna do picia to zobaczysz kilkadziesiąt takich tabliczek, w różnych kolorach, ale żadna nie jest ręcznie kaligrafowana. Nie twierdzę że takich nie było...Terebesz68 pisze: Tabliczka była, ale zamiast piktogramu początkowo był napis ręcznie kaligrafowany "Woda zdatna do picia", czarno na białym.
Może ręcznie kaligrafowane tabliczki zdarzały się po prostu rzadziej, w wyniku braku np. tabliczki emaliowanej. Mam taką kaligrafowaną, pochodzi z linii 207, wygląda na dzieło domorosłego rzemieślnika, więc pewnie na każdej stacji ta tabliczka mogła być inna. Wrzucam zdjęcie mojej jako wzór takiej tabliczki, pisownia oryginalna...
Re: schrony na dworcach
Stellwerk pisze:Zjeżdżamy na tematyczną bocznicę, ale niech tam...Rainy31 pisze:o podobny do tego jednoosobowego z Olsztyna.
To z Olsztyna to raczej bunkier (obiekt wojskowy, z którego sie strzela, obserwuje itp) niż schron (miejsce ochrony przed działaniem broni lotniczej i/lub innej).
bunkier to nazwa niepoprawna
może być schron bojowy (z takiego się strzela)
lub schron bierny (w takim się tylko siedzi i się modli aby nie zasypało)
"Uwaga Grupa! Kierunek wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja!"
kran na peronie 2
Cieszy mnie ożywiona dyskusja, która się wywiązała po moim narzekaniu, że sam pytam i sam odpowiadam. Dzięki, Koledzy, za wszystkie uwagi i sugestie, które pomagają w dochodzeniu do prawdy.
Tymczasem sprawa kranu posunęła się do przodu. Nie chciałem na forum prowadzić zbyt drobiazgowych rozważań, dlatego w prywatnej korespondencji z Terebeszem ustaliliśmy, że na zdjęciu, którego nie wolno mi publikować, bo uzyskałem je za jedyne 12 zł w Muzeum Warmii i Mazur tylko do celów badawczych, jest jednak cokolik, a narożne ułożenie rury bardzo mocno świadczy o okrągłej misie. Poprawiłem kształt cokolika na bardziej zgodny z fotografią. Zdjęcie wskazuje dodatkowo, iż betonowa podstawa była ustawiona równolegle do krawędzi peronu.
Co to wszystko znaczy? Moim zdaniem urządzenie, które pamięta Terebesz z okresu kiedy bywał na dworcu (tzn. od 1983 r.) nie jest tym, które jest na zdjęciu pochodzącym z lat 1972-77. Kiedy przerdzewiała okrągła misa, najpewniej z emaliowanej blachy jak garnki, albo emaliowanego żeliwa jak niektóre zlewy, z braku identycznej trzeba było ją wymienić na prostokątną. Wtedy, aby nie ruszać kranu, nową podstawę ustawiono na ukos peronu, dokładnie pod kątem 45 stopni. Nową, bo ślad na peronie nie jest kwadratem, a prostokątem.
Ustaliliśmy, że pismo było staranne, w rodzaju technicznego. Nic dziwnego, bo Olsztyn był największym dworcem w północno-wschodniej Polsce. Niezgrabne litery by tu nie przeszły. Tabliczka musiała być z pewnością wiele razy zmieniana. Stąd co na niej było w roku 1979 jest tylko przypuszczeniem. Zrobiłem taką, jaką pamięta Terebesz.
Poniżej ostateczna wersja. Na peronie zaznaczyłem ciemną linią obecne położenie śladu po źródełku.
Tymczasem sprawa kranu posunęła się do przodu. Nie chciałem na forum prowadzić zbyt drobiazgowych rozważań, dlatego w prywatnej korespondencji z Terebeszem ustaliliśmy, że na zdjęciu, którego nie wolno mi publikować, bo uzyskałem je za jedyne 12 zł w Muzeum Warmii i Mazur tylko do celów badawczych, jest jednak cokolik, a narożne ułożenie rury bardzo mocno świadczy o okrągłej misie. Poprawiłem kształt cokolika na bardziej zgodny z fotografią. Zdjęcie wskazuje dodatkowo, iż betonowa podstawa była ustawiona równolegle do krawędzi peronu.
Co to wszystko znaczy? Moim zdaniem urządzenie, które pamięta Terebesz z okresu kiedy bywał na dworcu (tzn. od 1983 r.) nie jest tym, które jest na zdjęciu pochodzącym z lat 1972-77. Kiedy przerdzewiała okrągła misa, najpewniej z emaliowanej blachy jak garnki, albo emaliowanego żeliwa jak niektóre zlewy, z braku identycznej trzeba było ją wymienić na prostokątną. Wtedy, aby nie ruszać kranu, nową podstawę ustawiono na ukos peronu, dokładnie pod kątem 45 stopni. Nową, bo ślad na peronie nie jest kwadratem, a prostokątem.
Ustaliliśmy, że pismo było staranne, w rodzaju technicznego. Nic dziwnego, bo Olsztyn był największym dworcem w północno-wschodniej Polsce. Niezgrabne litery by tu nie przeszły. Tabliczka musiała być z pewnością wiele razy zmieniana. Stąd co na niej było w roku 1979 jest tylko przypuszczeniem. Zrobiłem taką, jaką pamięta Terebesz.
Poniżej ostateczna wersja. Na peronie zaznaczyłem ciemną linią obecne położenie śladu po źródełku.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2020, 11:58 przez Rainy31, łącznie zmieniany 1 raz.
schrony na dworcach
Otrzymałem informację, że prawidłowe określenie obiektu z peronu 3 to wieżyczka wartowniczo-strzelnicza. Miałaby być typowym elementem dworców w czasie wojny. Wieżyczki wartowniczo-strzelnicze kojarzę raczej z zadaszonymi platformami na słupach, którymi otoczone były obozy jenieckie czy pracy. Trudno, jak zwał, tak zwał. Najważniejsze, że podobno stoi gdzie stała. Przy okazji nic nie rozumiem. Data wykonania zdjęcia na czyimś podwórku to 19 maja 2012 r. Czyżby schron można było wypożyczać do domu? Pom-maszynisty milczy jak zaklęty. Pewnie po prostu rzadko tu zagląda.