Ponad pół tysiąca kilometrów w 12 godzin, 7 różnymi pociągami i chyba po raz ostatni taką traską...
W ramach pożegnań i mnie w końcu pogoniło na Wielkie Kółko, wszak ŚK zasponsoruje
Podbicie pierwsze, strajkowe...
Ruszam osobowym (7520 - Pszczółka plus same "jedynko-dwójki") przed siódmą rano z podnóża poznańskiej cytadeli. Eeech - niedawno jeszcze ten pociąg codziennie kursował aż do Olsztyna, teraz trzeba będzie ganiać po peronach w Thorn. Pierwszy kolejowy klimat - siedzę w przedziale z czterema kolejarzami z Gniezna... temat oczywiście tylko jeden - nowy RJ i strajk (po ocenzurowaniu nic by nie zostało z tych dialogów
) Po porannym przebudzeniu odnotowuję lekką poprawę Vmax przy mojej ulubionej Chorągiewce, no i nadchodzącą konkurencję kolei - nasypy i przyczółki wiaduktu nowej autostrady pod Toruniem już prawie gotowe
W Thorn planowo - full czasu na szwendanie zanim odjedzie uBIPiowiona Pszczółka na Olsztyn. Niestety kierpociowe skrzeczy, że poczekamy jeszcze 7 minut na spóźnionego "Kopernika" (pewnie właśnie kończy pisać nowy rozdział "O obrotach sfer niebieskich..."
) Jest też cynk o kontroli składu - drużynka biega gorączkowo sprawdzając plomby i gaśnice.
Podbicie drugie, wishfull thinking...
Wyjeżdżamy 10.01 - cholera, trzeba będzie szybko nogami przebierać w Jabłonowie - zamiast "conieco" pofocić
Rewident przygląda się z zaciekawieniem mojemu biletowi - "yyy do lutego jeszcze Działdowo pojeździ" pociesza chyba sam siebie, pasażerka obok potwierdza wesoło... ale to wszystko chyba wishfull thinking
Nad tym wszystkim płacze sobie samotna wierzba w rozwidleniu zarastającego szlaku przez Golub Dobrzyń... Tędy byłoby mi bliżej - tylko czy da się jeszcze przejechać? Jak już samorząd nie chce się dzielić PESĄ z Warmią i Mazurami, to niech chociaż reanimuje to piękne kółko! Niepoprawne marzenia... W Jabłonowie 3 składy (Kibel, PESA i Stonka z Bipami) czekają już na spóźnialskich - ale ruch, we wszystkie możliwe kierunki!
Podbicie trzecie, sardynkowe...
Ktoś chyba na głowę upadł
- w piątek dać pojedynczą PESĘ do Działdowa! Pewnie druga znowu zdefektowała
Przebierając łokciami przeciskam się w tej puszce sardynek za plecy mechanika - to jedyna szansa aby coś zobaczyć ze 118 letniej historii tej drogi żelaznej
Tak ważna, ba - strategiczna, niegdyś dla Polski! Początkowo wojskowa rokadówka przygraniczna II Rzeszy. Po I wojnie najkrótsze połączenie W-wy z Wybrzeżem (ominięcie "wrażych" Prus), a po wojnie główna tranzytówka dla różniastych chlorów, kwasów, atomów i czego tam jeszcze z ZSRR. Jeszcze dziś na odcinku do Brodnicy i dalej na Sierpc, Płock ciągną potężne brutta Orlenu czy Lotosu z/do Petrochemii z "papugowymi" Gagarami czy Tamarami. Tylko pozornie bez sensu - bo właśnie takie niezelektryfikowane drugorzędne trasy PKP PLK wycenia znacznie taniej niż magistrale! Niestety, co opłacalne dla "prywaciarzy" to nieopłacalne dla PKP PR. Ukatrupienie przyspieszyło przecięcie linii granicą wojewódzką. Strach pomyśleć, ile likwidacji by było przy 49 województwach!? Już w 2002 przymierzano się do jej zamknięcia. A przecież za wyjątkiem krótkiego odcinka "granicznego" przed Lidzbarkiem tory są wciąż w świetnym stanie. Na frekwencję też nie można narzekać (jak na szynobus) - dopiero od Brodnicy będzie można znaleźć (z trudem!) wolne miejsce. Za Najmowem zaczyna się najpiękniejszy odcinek szlaku (i tak aż po Lidzbark). Znów powraca nostalgiczny tor z Golubia... a z nim na odcinku 2 km klimat dawnych magistrali
Rewident w lot "łapie" moją ideę patrząc z uśmieszkiem na bilet... i znowu legendy, że "na pewno do lutego".
Podbicie czwarte, otynkowane...
W Brodnicy czekają już na nas przeciwne Laskowice (Stonka BIPolowa). Strasburska potęga... kiedyś sześciokierunkowy węzeł (licząc Tamę i wąską "cukiernicę"). Zmiana drużynki i abarot kontrolka
Moja ulubiona Tama Brodzka - dla "wtajemniczonych" solidnie ufortyfikowany węzeł obronny na linii Drwęcy (obok potężny bunkier rodem z Wału Atlantyckiego), no i rdzewiejący od ponad czterech lat tor na Iławę przez Jajkowo
Ano właśnie - w Pesobusie wesoło. Lekko nachmielowane towarzystwo (ale to nie MK) jedzie chyba tędy pierwszy raz i pokłada się ze śmiechu z nazw kolejnych zapomnianych przystanków i stacyjek. Przy Pierławkach zaczną się tarzać po podłodze
Pada znamienne "czy jesteśmy jeszcze w Polsce?"... ano nie bardzo, co najlepiej czuć w lesie pod Priomą wśród magicznych staropruskich kręgów. A i widoczki już typowo puszczańsko-mazurskie, wszak w podlidzbarskich lasach przekraczamy granicę. Obłożenie ciągle na poziomie 100% - spora "wymiana" pasażerów w Sim-City, czyli przebrzydkim Lidzbarku Miasto (mistrzostwo świata w papraniu krajobrazu!). Odtrutką jest na szczęście starszy Lautenburg z kapitalną wieżą wodną i częścią starej zabudowy - i ponoć serwują tu "kartoniki"... szkoda, że już tak niedługo. Przykro patrzeć, z jakim zapałem otynkowano wszelkie dworce na trasie, przynajmniej te, które ocalały w pierwotnym stanie. Przed zrujnowaną Płośnicą rozległe pola, na których w 1166 roku wielka polska krucjata Bolesława Kędzierzawego dostała tęgi łomot od Prusów. No i w efekcie sprowadzono tu Krzyżaków... którzy zbudowali tę linię kolejową (no może troszkę później
) A cóż mówić o "pekaesowskiej" Priomie, czy "zbudowanych" już po wojnie Pierławkach? Jeszcze rzut oka na działdowski trójkąt - oj chyba dawno nic nie jechało bezpośrednio z Brodnicy na Nidzicę - krzaki, rdza, zgniła trawka, kaczki, droga na Ostrołękę...
Podbicie piąte, pościgowe...
Do Działdowa praktycznie nadrobiliśmy "jebłonowskie" opóźnienie. Tylko że znów "kwalifikowane" zawiodły - ekspres "Nida" (Kielce-Gdynia) ma ponad godzinę w plecy, więc wszystkie pojadą za nim (także "mój" pośpiech 18105). Dopłaty i tak nie ma co robić (no i za co?), pojedziemy jeszcze ciepłym torem "na styk". I faktycznie - już pod Zajączkowem chyba łapiemy "Nidę" za ogon, bo SBL-ka nas przytrzymuje
Początkowo miałem nadzieję, że to może jakieś brutto z Lubawy, ale Zajączkowo niestety puste. Po drodze kilka znanych i lubianych tematów. Turza z przedreptanym nasypem do Samborowa, ruchliwa bocznica ZEK w Gralewie, zaorane starotorze na Nowe Miasto Lubawskie, pod drugiej stronie "cudownie uratowana" linia lubawska (dziś PLK by ją zamordowały). Za mostem na Drwęcy wpadamy do Prus Wschodnich. No i od razu miodne widoki pod "witrażową" Iławą i jej niezapomnianym barem od czasów Kaisera
Dalej martwa magistrala z Prabut na Kwidzyn i pomnikowe resztki wiaduktów, tak samo linia do Kisielic z "bocznicą przeciwgruźliczą". Wreszcie wysiadka i trochę czasu na Marienburg... Cudo, powinni tu wycieczki przyprowadzać prosto z zamku
Niemal wszystko żywcem wyjęte z przełomu wieków... no i wspomnienia, oj spało się na ławeczkach nie raz, ostatnio przy pożegnaniu z Myślicami (wtedy nie wiedziałem, że to pożegnanie
).
Podbicie szóste, czyli mijanka z Adamem...
"Liwa" (Gdynia-Kwidzyn-Toruń) niestety będzie spóźniona... 5-10-15 (TVP) w kolejnych hiobowych zapowiedziach szczekaczki. Gęsty tłum na peronie pomrukuje groźnie na samo włączenie megafonu - wiadomo - będzie gorzej. Tymczasem przyjeżdża z Kwidzyna Suka 45-070 z czterema (!) Bipkami, wymalowanymi w dumne pomorskie orły PR. Na drugim peronie wciąż czeka olsztyński Kibel. Wjeżdża wreszcie "spóźnialska" nabita do granic możliwości. Żebym to wiedział - Adam właśnie biegnie gdzieś za moimi plecami po peronie, a ja po luknięciu przeczepy loków wciskam się do "Liwy". Powinniśmy mieć jakieś dobrze widoczne naszywki organizacyjne na rękawach
Pierwszy raz zobaczę odcinek do Grudziądza w porze wieczorno-nocnej. I tu ujawni się piękno świetlnej sygnalizacji - w dzień wrażenie jest raczej odstraszające. Linię znacznie zmodernizowano w czasach późnego Gierka (wszędzie mijanki i światło), niewiele brakło i byłyby tu pewnie druty
Na szczęście nigdy nie zdublowano jej północnym odcinkiem CMK (brakło kasy - poszła na LHS). To by szybko wykończyło 120-letnie kwidzyńskie koleje. Po nieuchronnej likwidacji ruchu osobowego (oby jak najpóźniej) można będzie tylko liczyć na "petrochemiczne" i "papierowe" brutta.
Już w Sztumie (największa polska rafineria mafijna
) mamy pierwszą krzyżówkę ze Stonką z Bipami. Wielki "papierowy" Kwidzyn - tu właśnie przez ostatnie dwa lata docierała spora część wagonów nadanych w Jańsborku i Driegelsdorfie (nocne brutta Ełk Tow.-Kwidzyn). Majaczą w ciemnościach niespełnione plany rozbudowy węzła, magistrali via Prabuty, "Obiektu KW". Kwidzyn nie doczekał się magistrali ani za Niemca ani za PRL-u, a czy III Rzepę stać tylko na "łaskawy cios" żeby się dłużej kolej tu nie męczyła?
Za kwidzyńskimi celulozami przejeżdżamy naszą imienniczkę
...rzekę Liwę. Kolejny osobowy (SU45 z Bipami) nie zdążył i krzyżówka wypadła w Sadlinkach. Wreszcie luzik na korytarzu i nikt nie marudzi na otwarte okno (a że potem będzie grypka to szczegół). Zagłębiamy się w pograniczne lasy, cały czas niezłe Vmax. Urokliwa polanka ze stacyjką Dziwno - i pierwsze ograniczenia prędkości. Dziwno tylko że Dziwno
bo to właściwie Gardeja "Północna" albo Gardeja "PGR". Żadnego Dziwna nigdzie w pobliżu nie znalazłem, za to w okolicy znowu ulubione bunkry. Przejeżdżamy mijając zlikwidowaną Gardeję "Centralną", którą zbudowano w międzywojniu ze względu na przyłączenie stacji Garnsee do Polski (stało się tak ze względu na linię do Łasina). Granica biegła nieco na północ od "trójkąta" szos Grudziądz-Malbork i Gardeja-Łasin.
W rejonie Gardeji "Południowej" (obecnie jedynej) zwalają mnie z nóg widma mistycznych klimatów. W nikłym świetle lamp i okien pociągu widzę... dworzec "rodzinnego" Driegelsdorfu
Eeech - tak pewnie by dziś wyglądał, gdyby dożył naprawy głównej i wymiany sygnalizacji na świetlną. Za Gardeją odcięte kozłem żeberko po dawnej linii do Łasina... dlaczego tak wcześnie padła (już ok. 1979)?
Od Gardeji do Grudziądza jedziemy już trochę wolniej 50-30 km/h. Nic dziwnego - linię puszczono doliną rzeczki Pręczawy niczym w górach - po wysokich nasypach, przez wąwozy, z masą łuków, kilkunastometrowych urwisk i wzgórz. Ileż tu miejsc do focenia pociągów...miodzio! Niestety w Sadlinkach, Dziwnie, Gardeji czy Rogoźnie ruch pasażerów jest minimalny, wsiadających/wysiadających można liczyć na palcach jednej ręki, czasem i to za dużo... Oby tylko ktoś nie wymyślił z tego powodu przyspieszonych Pesobusów Grudziądz-Kwidzyn - jak np. na linii przez Mrągowo. Zobaczymy...
Siódme podbicie, "Pan pomylił pociągi"...
Do Grudziądza nadrobilśmy już 10 minut. Żegnam przedostatnią w historii PKP "Liwę" :'( ale nie czas na sentymenty. Jest już 17.35 więc zaraz rusza kolejny mój pociąg na Laskowice Pomorskie (właściwie to Czersk), problem tylko który to!? "Coś" niby stoi - Stonka z dwoma Bonanzami. Ale akurat odpalili ogrzewanie i pół peronu spowija para jak za dawnych dobrych czasów. Podobne zjawisko opisał Adam w Jabłonowie - tyle że w nocy wrażenie jest jeszcze potężniejsze. Wrażenie wrażeniem, ale kłęby pary buchają akurat na blachę kierunkową - nic nie można zobaczyć - nawet z metra. Może trzeba Breil'em "na macanego" odczytać? Na szczęście to właśnie Laskowice, pakuję się więc do pustawego składu. Pośród łomotu wiślanego mostu bileciki sprawdza damska drużynka. Blondyna wpatruje się w bilet - "Oooo - pan pomylił pociągi" orzeka tonem nie znoszącym sprzeciwu. A czy to moja wina, że PKP przewidziało tylko cztery stacje pośrednie na bilecie? Pewnie przyuważyła Jabłonowo oraz Działdowo i stąd wielka zmyła
I to właściwie koniec bajki (dalej już tylko Kiblem z ósmym podbiciem biletu)... aha w Laskowicach dopadłem jeszcze "znajomą" PESĘ - czyli zaklepałem berka.
To tyle, zostało kilkadziesiąt godzin do wprowadzenia nowego SRJP... jakoś tak smutno i straszno