Wycieczka egzotyczna...
Moderatorzy: Sebastian Marszał, bastard
- Piotr Janik
- InterCity
- Posty: 300
- Rejestracja: 29 wrz 2004, 16:14
- Lokalizacja: Warszawa
Wycieczka egzotyczna...
Egzotyczna, bo na południe, w rejony odległe od WiM pod każdym względem.
Inaczej wyglądają tu zarówno dworce jak i kościoły a w powietrzu pierwiastek chemiczny chwilami przeważa nad metafizycznym. Jednak przekrwiony nos nie łapie już pewnych niuansów, zatem łąki zdają się wszędzie pachnieć tak samo a ruiny cegielni Sołtyków bolą nie mniej, niż ruiny roszarni Sępopol.
Relacje i zdjęcia z imprezy od dawna wiszą tu i ówdzie, jakie są zatem argumenty za?
Nasze forum nie będzie gorsze od innych witryn, które już takimi zdjęciami dysponują. Gorsze będą jedynie same zdjęcia .
Można zrezygnować z pisemnego sprawozdania, bo takie łatwo znaleźć np. w TEN sposób. Trzeba jedynie przełknąć (lub pominąć) niniejszy wstęp.
Trzeci argument przeważa: powtarzają się opinie, że impreza była niezapomniana (nie tylko z powodu awarii kotła chłodną wrześniową nocą). Bezwzględnie chciałbym dołączyć do chóru pochwalnego - Kraków potrafi się bawić…
Linia, widoczna na zdjęciach, swoją specyfikę zawdzięcza m.in. samotnemu trwaniu w osaczeniu przez zelektryfikowane dwutory. Ruch pasażerski ogranicza się do dwóch par dziennie, ruch towarowy bywa kilkukrotnie większy, przy czym regularnie pojawia się co najmniej jeden przewoźnik prywatny (ZIK Sandomierz). W razie niemożności prowadzenia ruchu na linii nr 8 pomiędzy Skarżyskiem a Radomiem tędy odbywają się objazdy i wówczas robi się naprawdę tłoczno i kolorowo - tak było np. w czerwcu 2006 r. Ale to naturalnie nie wystarcza, żeby tutejszy krajobraz kolejowy oparł się obowiązującym trendom: "upraszczaniu układu torowego" na dawnych stacjach i mijankach i zamachom na architekturę (najbardziej drastyczny przykład z ubiegłego roku to Wólka Plebańska; paradoksalnie, obiekty wybudowane przez GEDOB
mają krótszy żywot, niż budynki z czasów DŻID i skarbowych kolei nadwiślańskich).
Dla orientacji - pomoc z Bazy.
Inaczej wyglądają tu zarówno dworce jak i kościoły a w powietrzu pierwiastek chemiczny chwilami przeważa nad metafizycznym. Jednak przekrwiony nos nie łapie już pewnych niuansów, zatem łąki zdają się wszędzie pachnieć tak samo a ruiny cegielni Sołtyków bolą nie mniej, niż ruiny roszarni Sępopol.
Relacje i zdjęcia z imprezy od dawna wiszą tu i ówdzie, jakie są zatem argumenty za?
Nasze forum nie będzie gorsze od innych witryn, które już takimi zdjęciami dysponują. Gorsze będą jedynie same zdjęcia .
Można zrezygnować z pisemnego sprawozdania, bo takie łatwo znaleźć np. w TEN sposób. Trzeba jedynie przełknąć (lub pominąć) niniejszy wstęp.
Trzeci argument przeważa: powtarzają się opinie, że impreza była niezapomniana (nie tylko z powodu awarii kotła chłodną wrześniową nocą). Bezwzględnie chciałbym dołączyć do chóru pochwalnego - Kraków potrafi się bawić…
Linia, widoczna na zdjęciach, swoją specyfikę zawdzięcza m.in. samotnemu trwaniu w osaczeniu przez zelektryfikowane dwutory. Ruch pasażerski ogranicza się do dwóch par dziennie, ruch towarowy bywa kilkukrotnie większy, przy czym regularnie pojawia się co najmniej jeden przewoźnik prywatny (ZIK Sandomierz). W razie niemożności prowadzenia ruchu na linii nr 8 pomiędzy Skarżyskiem a Radomiem tędy odbywają się objazdy i wówczas robi się naprawdę tłoczno i kolorowo - tak było np. w czerwcu 2006 r. Ale to naturalnie nie wystarcza, żeby tutejszy krajobraz kolejowy oparł się obowiązującym trendom: "upraszczaniu układu torowego" na dawnych stacjach i mijankach i zamachom na architekturę (najbardziej drastyczny przykład z ubiegłego roku to Wólka Plebańska; paradoksalnie, obiekty wybudowane przez GEDOB
mają krótszy żywot, niż budynki z czasów DŻID i skarbowych kolei nadwiślańskich).
Dla orientacji - pomoc z Bazy.
- Załączniki
Freien Strecken für freien Menschen!
- Piotr Janik
- InterCity
- Posty: 300
- Rejestracja: 29 wrz 2004, 16:14
- Lokalizacja: Warszawa
Na zdjęciach z wycieczki zorganizowanej trudno szukać oznak subiektywnego oglądu czy bardziej osobistych wyznań (które czają się z kadrów nawet niezgrabnych ale wykonanych w sytuacji "sam na sam z nieokiełznaną przyrodą i ryczącym szynobusem"). Tu porównywać można raczej warsztat i możliwości sprzętu. Nieliczni uczestnicy fotostopów z powodzeniem stosują szybkie przerzuty na świeżo upatrzoną pozycję ale statystycznie rzecz biorąc najlepsze wyniki ma zazwyczaj centrum tyraliery. Ten szyk fotografujących istotnie zresztą działa jak pluton egzekucyjny: ujęcie oglądane potem po raz setny i tysięczny, w kilkunastu odmianach, z których jedne są lepsze a drugie są gorsze, staje się nieznośne a w konsekwencji – martwe.
Jedyne, co pozostaje, to zindywidualizować słowną część posta, zaczynając od "ja".
Ja zapamiętałem tę wycieczkę tak:
Podróż bipą daje olbrzymi wybór w zakresie usytuowania ciała, więc też oczu i nosa, względem świata mijanego. Usytuowałem się zatem w taki sposób, żeby - łowiąc i chłonąc dalszą sensualną przestrzeń – nie tracić nic z bliskości pracujących zestawów kołowych. Trwałem w stanie wychłodzenia i rozanielenia, obserwując krajobrazy a kiedy tylko niechcący pomyślałem sobie "ooo, (…)! jak tu pięknie" albo: "o! tu też ewentualnie można by", pociąg nagle zwalniał i zatrzymywał się: fotostop! Tak było.
Organizator objawił się jako doskonale działający zespół, zachowujący sprawność przez kilkanaście godzin trwania imprezy (nie licząc logistycznego prologu i epilogu, odbywających się poza świadomością uczestników). Zespół miał koordynatora a koordynator miał sprzęt i umiejętności komunikowania się. Kulturalnie i z wyczuciem panował nad wycieczką a zasłyszane strzępy korespondencji radiowej i swoboda, z jakiej korzystał nasz pociąg wskazywały, że cała służba ruchu na trasie i w okolicach je mu z ręki. Tak właśnie to wyglądało.
Nocne naświetlania… Każdy wie, jak smakuje w ciemnościach intymny kontakt z koleją i trudno to werbalizować: jest po prostu nieźle. Tam, gdzie mieliśmy więcej czasu, nieoczekiwanie pojawiała się empatia. Kolega koledze nie właził w kadr a przeciwnie - przejawiał troskę i zainteresowanie, obchodził dyskretnym łukiem albo i pełzał pod obiektywem. Muzyką, towarzyszącą misterium był warkot agregatu, zasilającego halogeny a doświetlenie dawało szansę zabawy niezależnie od sprzętu i umiejętności. Z czego też się cieszę.
Jedyne, co pozostaje, to zindywidualizować słowną część posta, zaczynając od "ja".
Ja zapamiętałem tę wycieczkę tak:
Podróż bipą daje olbrzymi wybór w zakresie usytuowania ciała, więc też oczu i nosa, względem świata mijanego. Usytuowałem się zatem w taki sposób, żeby - łowiąc i chłonąc dalszą sensualną przestrzeń – nie tracić nic z bliskości pracujących zestawów kołowych. Trwałem w stanie wychłodzenia i rozanielenia, obserwując krajobrazy a kiedy tylko niechcący pomyślałem sobie "ooo, (…)! jak tu pięknie" albo: "o! tu też ewentualnie można by", pociąg nagle zwalniał i zatrzymywał się: fotostop! Tak było.
Organizator objawił się jako doskonale działający zespół, zachowujący sprawność przez kilkanaście godzin trwania imprezy (nie licząc logistycznego prologu i epilogu, odbywających się poza świadomością uczestników). Zespół miał koordynatora a koordynator miał sprzęt i umiejętności komunikowania się. Kulturalnie i z wyczuciem panował nad wycieczką a zasłyszane strzępy korespondencji radiowej i swoboda, z jakiej korzystał nasz pociąg wskazywały, że cała służba ruchu na trasie i w okolicach je mu z ręki. Tak właśnie to wyglądało.
Nocne naświetlania… Każdy wie, jak smakuje w ciemnościach intymny kontakt z koleją i trudno to werbalizować: jest po prostu nieźle. Tam, gdzie mieliśmy więcej czasu, nieoczekiwanie pojawiała się empatia. Kolega koledze nie właził w kadr a przeciwnie - przejawiał troskę i zainteresowanie, obchodził dyskretnym łukiem albo i pełzał pod obiektywem. Muzyką, towarzyszącą misterium był warkot agregatu, zasilającego halogeny a doświetlenie dawało szansę zabawy niezależnie od sprzętu i umiejętności. Z czego też się cieszę.
- Załączniki
Freien Strecken für freien Menschen!
- Piotr Janik
- InterCity
- Posty: 300
- Rejestracja: 29 wrz 2004, 16:14
- Lokalizacja: Warszawa
Dopiszę się do istniejącego już wątku (nie chcąc prowokować Szefa Wszystkich Szefów doniesieniami spoza Regionu - vide casus prasówki ), bo upoważnia do tego geografia, historia i D29. Wbrew ubiegłorocznemu podtytułowi, nie będzie tu ujęć fotostopowych. Środkiem podróży był bowiem dodatkowy pociąg nadzwyczajny, uruchomiony przez Świętokrzyski ZPR na zamówienie PTTK w Starachowicach a celem organizatora - praktyczny test turystycznego dowozu do Sandomierza z miast nad Kamienną (rzeką magiczną i u - rzekającą). Impreza doszła do skutku dzięki personalnemu przenikaniu się struktur kolejowych i turystycznych. Mam wielką nadzieję, że nie była jednorazowa.
Solidne wypracowanie napisano np. tu ale z głębokiej, jak zawsze trudno hamowanej potrzeby dodam parę słów od siebie.
Słowo o pociągu turystycznym. Pierwszy za lokomotywą w kierunku "tam", wagon przedziałowy przeznaczono "dla VIP-ów", w tym drużyny ze Skarżyska. Faktycznym kierownikiem pociągu był znany popularyzator starachowickiej wąskotorówki. Inne naprawdę ważne persony to przedstawiciele starej, dobrej szkoły przewodnickiej. Taki gość, którego nie możesz sklasyfikować - historyk, etnograf, geolog czy raczej bard, aktor, performer, który w garniturze uchodziłby za docenta ale w tutejszych lasach od razu obwołano by go dowódcą oddziału – to właśnie Przewodnik Świętokrzyski. Dwa następne wagony bezprzedziałowe wypełniły tzw. rodziny z dziećmi oraz dzieci podróżujące bez rodziców a dwa ostatnie zarezerwowali seniorzy ze skarżyskiego UTW. Sympatyczni starsi państwo początkowo nie byli pewni, czy akceptują okupację tylnego przedsionka przez naszą dwuosobową ekipę. Gdy eksterytorialność tej przestrzeni, naturalnie z wyłączeniem kibla, została ostatecznie ratyfikowana, poczułem się jak książę Liechtensteinu. Pociąg turystyczny, wolny od fotostopowej gorączki, charakteryzuje się zresztą stuprocentowym zadowoleniem ogółu uczestników. W drodze powrotnej zdarzało mi się odklejać od okna i zwracać ku współpasażerom - widziałem wówczas, jak wielu ludzi podróż koleją może uczynić szczęśliwymi .
Słowo o linii kolejowej. [niezawodna ściągawka] Powstawała jako krótkie, południowo-wschodnie ramię krzyża, utworzonego w 1885 przez wybiegające z Bzina (Skarżyska) tory DŻID. Ramię to sięgało w praktyce do Ostrowca, dalszy odcinek, kończący się w Bodzechowie miał charakter bocznicy do tamtejszych zakładów żelaznych (na dobrą sprawę można by to samo napisać o całej linii, wiodącej przez ośrodki ongiś natchnione staszicowską, pragmatyczną miłością do Kamiennej). Wiosną 1915 Rosjanie w ciągu trzech miesięcy dociągnęli 50 km toru do Nadbrzezia (prawobrzeżny Sandomierz) i przez jeden dzień prowadzili ruch pociągów ewakuacyjnych po drewnianym moście, który nazajutrz spalili. Dlatego budowę linii Ostrowiec - Sandomierz zwykło się przypisywać Austriakom, aczkolwiek tylko najtwardsi wiedzą, ile mostów liczy historia tej przeprawy, ile zmian rozstawu - historia linii. W II RP nominalnie była fragmentem pierwszorzędnego ciągu Koluszki-Rozwadów, obciążona głównie przewozami towarowymi z Gdyni w kierunku południowej granicy w Siankach i Łupkowie. Stanowiła też jeden z trzech wariantów połączenia pasażerskiego Warszawa-Lwów a gdy nad Kamienną zaczęto produkować broń, miała na terenie COP łączyć rejony A (radomsko-kielecki) i C (sandomiersko-rzeszowski). Z tych czasów pochodzi skarżyska "przedstacja" zwana Parkiem Rozwadowskim (później Skarżysko-Wschód, ostatnio SKE) oraz część zabudowy dworcowej odcinka Bodzechów-Sandomierz, którą zdołano zrealizować przed wrześniem.
Z niemieckich inwestycji najbardziej znana jest wschodnia obwodnica Skarżyska - głównie dlatego, że w drugiej połowie lat 70-tych szybkie pociągi pasażerskie z kierunku Rozwadowa bezczelnie omijały węzeł, kierując się bezpośrednio na Warszawę. Ludową modernizację prowadzono na raty: w 1960 pomiędzy Skarżyskiem a Ostrowcem było już miejsce na drugi tor, który w 1964 dotarł do Starachowic, w 1975 sięgał do Jasic. W 1982 nad szlakiem do Wąchocka zawisły druty i przez pięć lat na tej niepozornej stacji, o nazwie kojarzonej z głupawymi dowcipami, następowała zmiana trakcji przy pociągach marszrutowych kierowanych dalej zelektryfikowaną również łącznicą. Od 1986 ruszyły prace obejmujące także układy torowe, perony, przekaźniki i sygnalizację świetlną; do Sandomierza druty dotarły przed wigilią 1987 roku. Późniejszy regres przewozowy jest powszechnie znany, podobnie jak mające dojść do skutku w tym roku łatanie toru nr 2. Ruch towarowy nie ustaje - w drodze (niedziela) minęły nas: zdawczy z ET22-063 (z tyłu ET22-228, wagon ochronny?, srebrna cysterna, 9 węglarek ze złomem i dwie cysterny DEC-u) oraz tzw. "próżne wahadło piasku" ze skarżyskim ST43-187. Plotki o marcowej likwidacji pociągów do Ostrowca jak dotąd na szczęście nie powtórzyło najbardziej miarodajne źródło (pmk).
Solidne wypracowanie napisano np. tu ale z głębokiej, jak zawsze trudno hamowanej potrzeby dodam parę słów od siebie.
Słowo o pociągu turystycznym. Pierwszy za lokomotywą w kierunku "tam", wagon przedziałowy przeznaczono "dla VIP-ów", w tym drużyny ze Skarżyska. Faktycznym kierownikiem pociągu był znany popularyzator starachowickiej wąskotorówki. Inne naprawdę ważne persony to przedstawiciele starej, dobrej szkoły przewodnickiej. Taki gość, którego nie możesz sklasyfikować - historyk, etnograf, geolog czy raczej bard, aktor, performer, który w garniturze uchodziłby za docenta ale w tutejszych lasach od razu obwołano by go dowódcą oddziału – to właśnie Przewodnik Świętokrzyski. Dwa następne wagony bezprzedziałowe wypełniły tzw. rodziny z dziećmi oraz dzieci podróżujące bez rodziców a dwa ostatnie zarezerwowali seniorzy ze skarżyskiego UTW. Sympatyczni starsi państwo początkowo nie byli pewni, czy akceptują okupację tylnego przedsionka przez naszą dwuosobową ekipę. Gdy eksterytorialność tej przestrzeni, naturalnie z wyłączeniem kibla, została ostatecznie ratyfikowana, poczułem się jak książę Liechtensteinu. Pociąg turystyczny, wolny od fotostopowej gorączki, charakteryzuje się zresztą stuprocentowym zadowoleniem ogółu uczestników. W drodze powrotnej zdarzało mi się odklejać od okna i zwracać ku współpasażerom - widziałem wówczas, jak wielu ludzi podróż koleją może uczynić szczęśliwymi .
Słowo o linii kolejowej. [niezawodna ściągawka] Powstawała jako krótkie, południowo-wschodnie ramię krzyża, utworzonego w 1885 przez wybiegające z Bzina (Skarżyska) tory DŻID. Ramię to sięgało w praktyce do Ostrowca, dalszy odcinek, kończący się w Bodzechowie miał charakter bocznicy do tamtejszych zakładów żelaznych (na dobrą sprawę można by to samo napisać o całej linii, wiodącej przez ośrodki ongiś natchnione staszicowską, pragmatyczną miłością do Kamiennej). Wiosną 1915 Rosjanie w ciągu trzech miesięcy dociągnęli 50 km toru do Nadbrzezia (prawobrzeżny Sandomierz) i przez jeden dzień prowadzili ruch pociągów ewakuacyjnych po drewnianym moście, który nazajutrz spalili. Dlatego budowę linii Ostrowiec - Sandomierz zwykło się przypisywać Austriakom, aczkolwiek tylko najtwardsi wiedzą, ile mostów liczy historia tej przeprawy, ile zmian rozstawu - historia linii. W II RP nominalnie była fragmentem pierwszorzędnego ciągu Koluszki-Rozwadów, obciążona głównie przewozami towarowymi z Gdyni w kierunku południowej granicy w Siankach i Łupkowie. Stanowiła też jeden z trzech wariantów połączenia pasażerskiego Warszawa-Lwów a gdy nad Kamienną zaczęto produkować broń, miała na terenie COP łączyć rejony A (radomsko-kielecki) i C (sandomiersko-rzeszowski). Z tych czasów pochodzi skarżyska "przedstacja" zwana Parkiem Rozwadowskim (później Skarżysko-Wschód, ostatnio SKE) oraz część zabudowy dworcowej odcinka Bodzechów-Sandomierz, którą zdołano zrealizować przed wrześniem.
Z niemieckich inwestycji najbardziej znana jest wschodnia obwodnica Skarżyska - głównie dlatego, że w drugiej połowie lat 70-tych szybkie pociągi pasażerskie z kierunku Rozwadowa bezczelnie omijały węzeł, kierując się bezpośrednio na Warszawę. Ludową modernizację prowadzono na raty: w 1960 pomiędzy Skarżyskiem a Ostrowcem było już miejsce na drugi tor, który w 1964 dotarł do Starachowic, w 1975 sięgał do Jasic. W 1982 nad szlakiem do Wąchocka zawisły druty i przez pięć lat na tej niepozornej stacji, o nazwie kojarzonej z głupawymi dowcipami, następowała zmiana trakcji przy pociągach marszrutowych kierowanych dalej zelektryfikowaną również łącznicą. Od 1986 ruszyły prace obejmujące także układy torowe, perony, przekaźniki i sygnalizację świetlną; do Sandomierza druty dotarły przed wigilią 1987 roku. Późniejszy regres przewozowy jest powszechnie znany, podobnie jak mające dojść do skutku w tym roku łatanie toru nr 2. Ruch towarowy nie ustaje - w drodze (niedziela) minęły nas: zdawczy z ET22-063 (z tyłu ET22-228, wagon ochronny?, srebrna cysterna, 9 węglarek ze złomem i dwie cysterny DEC-u) oraz tzw. "próżne wahadło piasku" ze skarżyskim ST43-187. Plotki o marcowej likwidacji pociągów do Ostrowca jak dotąd na szczęście nie powtórzyło najbardziej miarodajne źródło (pmk).
- Załączniki
Freien Strecken für freien Menschen!
- Piotr Janik
- InterCity
- Posty: 300
- Rejestracja: 29 wrz 2004, 16:14
- Lokalizacja: Warszawa
Jeszcze dwa słowa suplementu. Nie moje, więc bardziej obiektywne i wiarygodne. Właściwie do nich powinien ograniczać się cały komentarz:
Cała droga trwa dwie godziny, a idzie nad rozległą doliną wzdłuż lewego brzegu Kamiennej. Nad prawym brzegiem ciągnie się szosa, a cała dolina ujęta jest w dwa pasma wyniosłych wzgórz. Kamienna, która kiedyś płynęła całą szerokością tej doliny, obecnie zmalała bardzo i wije się kręto wśród szmaragdowych łąk. roztaczając się miejscami w srebrzyste fale rozległych stawów. O parę wiorst od Skarżyska nad brzegiem rzeki wznosi się potężne opactwo Cystersów w Wąchocku: grupa ogromnych gmachów klasztornych panuje nad ubogiem miasteczkiem, a całość tworzy nadzwyczaj malowniczy krajobraz .
Cała tutejsza okolica obfituje w bogatą rudę żelazną, stąd te rozwinął się tu wielce przemysł hutniczy. O parę wiorst od Wąchocka, po lewej stronie plantu, wznoszą się potężne, wielkie piece Starachowickie i stacja Wierzbnik Całe zakłady starachowickie rozrzucone są po obu stronach plantu, a z każdym rokiem powiększają się znacznie. Bardzo blisko za stacją po lewej stronie plantu wznosi się miasteczko Wierzbnik. Miasteczko to założone zostało przez Cystersów wąchockich i aż do kasacji zakonu należało do nich. Z okien wagonu przedstawia ono bardzo wdzięczny obrazek, gdzie nad dachami miasteczka dominuje kościół, strzelający wysoko swoją białą wieżycą.
Za Wierzbnikiem droga żelazna zakreśla olbrzymi łuk; wyjrzawszy więc z wagonu po za siebie ujrzeć można prawdziwie piękny krajobraz. Cała dolina Kamiennej, jak otwarta karta księgi leży przed widzem: szmaragdowe łąki, kapryśna rzeka, liczne kominy fabryk i typowe nasze miasteczko z ową wysoką białą wieżą kościoła, stanowią całość nadzwyczaj malowniczą. Ale i przed siebie teraz spojrzeć należy, roztoczył bowiem swe wody olbrzymi staw Michałowski, a na krańcu jego snują siwe obłoki dymu fabryki Michałowickie.
Na wzgórzu nad rzeką widać kościół w Michałowie, potem wieś i fabryki Nietulisko; droga zatacza znów wielki łuk, i pociąg staje na stacji Kunów, która od miasteczka tej nazwy jest odległą o parę wiorst. W magazynach stacyjnych leży rozrzucone mnóstwo płyt piaskowca, Kunów bowiem słynie ze swych łomów kamienia.
Z Kunowa już tylko 11 wiorst do Ostrowca, a dymy tych olbrzymich zakładów przemysłowych już od dawna zaciemniały horyzont na wschodzie Po lewej stronie plantu amfiteatralnie wznosi się Ostrowiec, a po drugiej rozłożone są fabryki. Na stacji w Ostrowcu. bywa zawsze dużo furmanek, stąd ceny ich nie są zbyt wygórowane: za dorożkę parokonną do Opatowa (17 wiorst) płaci się 1 r. 50 kop. do 2 rubli, wózek wygodny 1 r. do l r. 20 kop.
(Aleksander Janowski)
* * *
Przed wojną istniały jedynie linje Koluszki-Skarżyska i Skarżyska-Ostrowiec, w byłym zaborze rosyjskim, oraz linja Dębica-Nadbrzezie w byłym zaborze austryjackim. Na połączenie Ostrowca z Nadbrzeziem nie zgodził się rząd rosyjski ze względów strategicznych, a linja ta została zbudowaną dopiero w czasie wojny. Pociągi bezpośrednie kursują po tej linji z Warszawy do Tarnobrzega, oraz z Krakowa przez Tarnobrzeg do Lublina. Okolica pejzażowo niezbyt urozmaicona. Między Końskiem a Skarżyskami przecina pociąg duże lasy rosnące na północ od gór Świętokrzyskich, pod Wąchockiem i Wierzbnikiem zbliża się do gór Świętokrzyskich, których jednakże z wagonu nie widać, zaś koło Sandomierza przekracza Wisłę. Część z Dwikoz do Sandomierza z widokiem na malowniczo położony nad Wisłą Sandomierz jest najpiękniejszą częścią całej linji.
(Mieczyław Orłowicz)
Cała droga trwa dwie godziny, a idzie nad rozległą doliną wzdłuż lewego brzegu Kamiennej. Nad prawym brzegiem ciągnie się szosa, a cała dolina ujęta jest w dwa pasma wyniosłych wzgórz. Kamienna, która kiedyś płynęła całą szerokością tej doliny, obecnie zmalała bardzo i wije się kręto wśród szmaragdowych łąk. roztaczając się miejscami w srebrzyste fale rozległych stawów. O parę wiorst od Skarżyska nad brzegiem rzeki wznosi się potężne opactwo Cystersów w Wąchocku: grupa ogromnych gmachów klasztornych panuje nad ubogiem miasteczkiem, a całość tworzy nadzwyczaj malowniczy krajobraz .
Cała tutejsza okolica obfituje w bogatą rudę żelazną, stąd te rozwinął się tu wielce przemysł hutniczy. O parę wiorst od Wąchocka, po lewej stronie plantu, wznoszą się potężne, wielkie piece Starachowickie i stacja Wierzbnik Całe zakłady starachowickie rozrzucone są po obu stronach plantu, a z każdym rokiem powiększają się znacznie. Bardzo blisko za stacją po lewej stronie plantu wznosi się miasteczko Wierzbnik. Miasteczko to założone zostało przez Cystersów wąchockich i aż do kasacji zakonu należało do nich. Z okien wagonu przedstawia ono bardzo wdzięczny obrazek, gdzie nad dachami miasteczka dominuje kościół, strzelający wysoko swoją białą wieżycą.
Za Wierzbnikiem droga żelazna zakreśla olbrzymi łuk; wyjrzawszy więc z wagonu po za siebie ujrzeć można prawdziwie piękny krajobraz. Cała dolina Kamiennej, jak otwarta karta księgi leży przed widzem: szmaragdowe łąki, kapryśna rzeka, liczne kominy fabryk i typowe nasze miasteczko z ową wysoką białą wieżą kościoła, stanowią całość nadzwyczaj malowniczą. Ale i przed siebie teraz spojrzeć należy, roztoczył bowiem swe wody olbrzymi staw Michałowski, a na krańcu jego snują siwe obłoki dymu fabryki Michałowickie.
Na wzgórzu nad rzeką widać kościół w Michałowie, potem wieś i fabryki Nietulisko; droga zatacza znów wielki łuk, i pociąg staje na stacji Kunów, która od miasteczka tej nazwy jest odległą o parę wiorst. W magazynach stacyjnych leży rozrzucone mnóstwo płyt piaskowca, Kunów bowiem słynie ze swych łomów kamienia.
Z Kunowa już tylko 11 wiorst do Ostrowca, a dymy tych olbrzymich zakładów przemysłowych już od dawna zaciemniały horyzont na wschodzie Po lewej stronie plantu amfiteatralnie wznosi się Ostrowiec, a po drugiej rozłożone są fabryki. Na stacji w Ostrowcu. bywa zawsze dużo furmanek, stąd ceny ich nie są zbyt wygórowane: za dorożkę parokonną do Opatowa (17 wiorst) płaci się 1 r. 50 kop. do 2 rubli, wózek wygodny 1 r. do l r. 20 kop.
(Aleksander Janowski)
* * *
Przed wojną istniały jedynie linje Koluszki-Skarżyska i Skarżyska-Ostrowiec, w byłym zaborze rosyjskim, oraz linja Dębica-Nadbrzezie w byłym zaborze austryjackim. Na połączenie Ostrowca z Nadbrzeziem nie zgodził się rząd rosyjski ze względów strategicznych, a linja ta została zbudowaną dopiero w czasie wojny. Pociągi bezpośrednie kursują po tej linji z Warszawy do Tarnobrzega, oraz z Krakowa przez Tarnobrzeg do Lublina. Okolica pejzażowo niezbyt urozmaicona. Między Końskiem a Skarżyskami przecina pociąg duże lasy rosnące na północ od gór Świętokrzyskich, pod Wąchockiem i Wierzbnikiem zbliża się do gór Świętokrzyskich, których jednakże z wagonu nie widać, zaś koło Sandomierza przekracza Wisłę. Część z Dwikoz do Sandomierza z widokiem na malowniczo położony nad Wisłą Sandomierz jest najpiękniejszą częścią całej linji.
(Mieczyław Orłowicz)
- Załączniki
Freien Strecken für freien Menschen!