30 rocznica pamiętnej zimy "stulecia"
Moderatorzy: Sebastian Marszał, bastard
30 rocznica pamiętnej zimy "stulecia"
Mija właśnie 30 lat od pamiętnej, dla niektórych tragicznej, zimy stulecia. Proponuję garść wspomnień.
- Załączniki
-
- Ty2-1167 (MD Koscierzyna) z poc. nr 922 Gdynia - Koscierzyna, Osowa 6.01.1979.jpg
- Chwilę potem wyruszył ostatni pociąg któremu w tym dniu udało się jeszcze przejechać tą trasę.
- (11,96 KiB) Pobrany 25853 razy
Przypomnę że lodowate wiatry i duże opady śniegu w północnej Polsce rozpoczęły się w noc sylwestrową 1978/9 i trwały dwa dni. Odwołano wówczas wiele pociągów a w dniu 2.01.1979 na dworcu w Gdańsku z megafonów padały zapowiedzi: "pociągi pasażerskie we wszystkich kierunkach nie kursują na czas nieograniczony". Do walki ze śniegiem rzucono wszystkie możliwe środki i ogromny potencjał ludzki. Póżniej przyszły kolejne ataki zimy tak że w niektórych miastach komunikacja była kompletnie sparaliżowana i zdarzały się przypadki podwożenia ludzi do pracy.... czołgami. Na torach jeszcze najlepiej radziły sobie parowozy ale i one z czasem wpadały w jakieś ogromne zaspy i zakopane dosłownie "do wysokości komina", trzeba było z czasem wygasić. Zdarzały się też wypadki śmiertelne jak choćby w pobliżu Babiaka gdzie pasażerów pociągu dalekobieżnego ewakuowano helikopterami, i w końcu gdy po kilku dniach zaczęto odkopywać "gagarina", załoga już nie żyła.
Pamiętam jak "Kormoran" z Wa-Wy Zach do Olsztyna przyjeżdżał ok godz 21 do Nidzicy. Jakież było moje zdziwienie, gdy szedłem do kiosku po gazety rano tak około 8 (było już widno) a tu zapowiadają "opóźniony pociąg pospieszny Kormoran wjedzie na tor.." I wjechał, skrócony do 4 wagonów, z lokomotywą SP45 z ośnieżonym czołem i białymi od zbitego śniegu wózkami....Potem w gazetach relacje z podróży...min o odkuwaniu torów, bo lokomotywa nie mogła ruszyć, o pękających szynach...no cuda. Pociągi jeździły w takich korytarzach w śniegu wydrążonych przez pługi śnieżne.
Tamte zimy i te relacje w olsztyńskim radiu, że dziś do Olsztyna przybyło ileś tam wagonów z węglem i że temperatura w mieszkaniach nie przekracza kilkanaście stopni....
Dziś jak potrzyma parę dni -12 i trochę śniegu spadnie to zaraz zwrot "klęska żywiołowa" jest odmieniany przez wszystkie przypadki. A jeszcze co pamiętam "Nam nie trzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery"
Tamte zimy i te relacje w olsztyńskim radiu, że dziś do Olsztyna przybyło ileś tam wagonów z węglem i że temperatura w mieszkaniach nie przekracza kilkanaście stopni....
Dziś jak potrzyma parę dni -12 i trochę śniegu spadnie to zaraz zwrot "klęska żywiołowa" jest odmieniany przez wszystkie przypadki. A jeszcze co pamiętam "Nam nie trzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery"
Roman Boczkowski
Załączone zdjęcie pochodzi ze zbiorów gdańskiej filii Muzeum Kolejnictwa, przekazanych niedawno do Warszawy. Zdjęcie nie jest opisane, więc nie wiem czy zostało zrobione w 1979 czy w 1987 roku. Nie znane jest mi też miejsce jego wykonania (na pewno gdzieś na terenie Północnej DOKP), ale jest dobrą ilustracją do powyższego cytatu.Romo pisze: Pociągi jeździły w takich korytarzach w śniegu wydrążonych przez pługi śnieżne.
Garść wspomnień c.d.:
Przedostatni dzień 1978 r. był w Warszawie wyjątkowo – jak na zimową porę roku – ciepły. Jeszcze wieczorem termometry wskazywały +7° C. Zanosiło się na to, że Sylwester i Nowy Rok będą bezmroźne i bezśnieżne.
Mieszkańcy stolicy musieli być więc mocno zdziwieni, kiedy rankiem następnego dnia zauważyli, że za oknami sypie śnieg, a termometry pokazują minus 8° C. Potem było gorzej. Ochładzało się coraz bardziej, wiał silny wiatr od wschodu, intensywnie sypał drobny, pylisty śnieg. Temperatura szybko spadła do minus 25° C.
Wiele osób miało kłopoty już z dotarciem na zabawy sylwestrowe, zaś Ci, którzy dłużej zabalowali, mieli jeszcze większe kłopoty z powrotem do domów. W potężniejących zaspach śnieżnych utkwiły samochody, autobusy i pociągi. Wiele miejscowości zostało całkowicie odciętych od świata.
W elektrociepłowniach szybko zabrakło węgla. Było to z jednej strony efektem wydanego wcześniej rozporządzenia o likwidacji nadmiernych rezerw w elektrowniach, a z drugiej problemami z jego transportem po kompletnie zasypanych torach kolejowych i następnie z rozmrażaniem potrzebnym, by węgiel wysypać z wagonów i podać na taśmociągi wiodące do pieców. Nastąpiły olbrzymie problemy z dostawami prądu i ciepłej wody. Stan ten utrzymywał się przez wiele dni. Codziennie ok. godz. 12 można było usłyszeć w radiu komunikat Państwowej Dyspozycji Mocy o dwudziestym stopniu zasilania – co oznaczało wyłączenia prądu dla ludności. W nieocieplanych wówczas blokach z wielkiej płyty na warszawskim Ursynowie temperatura spadła do 7° C. W innych warszawskich dzielnicach było niewiele cieplej.
Jedna z kilku – tak naprawdę
Tak właśnie wyglądał początek tzw. zimy stulecia, jaka zaatakowała Polskę na przełomie 1978 i 1979 r. Tzw. – bo zima ta z pewnością nie była najmroźniejszą Polsce w XX w.. Temperatury były – owszem – niskie. W niektóre noce temperatura w Warszawie spadała do ok. -25° C), ale daleko było do takich rekordów termicznych, jak -42° C odnotowane z Dubie koło Krakowa 2 lutego 1929 r., czy -41° C, które pokazały termometry w Siedlcach 11 stycznia 1940 r. Znacznie ostrzejsza była też zresztą (w swoim czasie również okrzyczana zimą stulecia) zima w roku 1963.
Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg
„Zima stulecia” w 1979 r. – choć nie rekordowo mroźna – miała jednak pewną cechę szczególną. Były nią wyjątkowo obfite opady śniegu. W Warszawie, gdzie śniegu w zimie zazwyczaj bywa niewiele, warstwa białego puchu osiągnęła grubość przynajmniej 70 cm. Dla przywykłych do bardzo lekkich w poprzednich latach zim mieszkańców Polski, taka ilość śniegu, jaka spadła w ostatnim dniu 1978 r. i pierwszych dniach roku następnego, była zjawiskiem niezwykłym. Zima była bardzo śnieżna do marca, a temperatura wielokrotnie spadała do poziomu minus 20° C
„Nie potrzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery” (popularna fraszka)
Skutki potężnych śnieżyc i niskich temperatur okazały się dla znajdującej się już i tak w stanie kryzysu gospodarki katastrofalne. Zima odbiła się na wszystkim. Szwankowała komunikacja miejska, poważnie spadła produkcja przemysłowa, w i tak pustych sklepach zaczęło brakować podstawowych artykułów spożywczych. Rok 1979 był w powojennej historii Polski pierwszym, w którym oficjalnie(!) odnotowano spadek dochodu narodowego – według danych GUS dochód narodowy w 1979 r. był o 2,3 procent niższy, niż w roku poprzednim.
No… trzeba więcej kaloryferów
Powszechnie uważa się, że wywołany (czy może raczej tylko pogłębiony) przez „zimę stulecia” kryzys gospodarczy spowodował - w połączeniu z wyjątkową indolencją władzy - wzrost niezadowolenia społecznego, którego ostatecznym efektem były masowe strajki w lipcu i sierpniu 1980 r. i wywołany nimi upadek rządzącej od końca 1970 r. ekipy Edwarda Gierka. Przykładem indolencji rządzących Polską było np. zwołane już na 3 stycznia 1979 r. posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR, na którym jako remedium na nagły atak zimy zalecono m.in… zwiększenie produkcji kaloryferów.
Tragiczny skutek – eksplozja w Rotundzie PKO
„Zima stulecia” miała też inne – czasem niestety tragiczne – skutki. Uważa się np., że przyczyniła się ona do katastrofalnego wybuchu gazu w warszawskiej rotundzie PKO. Wydostający się pękniętego zaworu gaz ziemny nie mogąc – wskutek oblodzenia i zaśnieżenia kanałów wentylacyjnych i zamarznięcia gruntu – ulotnić się do atmosfery, przeniknął do kanału telekomunikacyjnego i przedostał się do podziemi rotundy. Wystarczyła jedna iskra – prawdopodobnie przy włączeniu lub wyłączeniu światła – by spowodować eksplozję, która całkowicie zniszczyła budynek i zabiła 49 ludzi oraz spowodowała obrażenia u ponad 100 innych.
No bo co innego można było robić…
Inna konsekwencja „zimy stulecia” dała się zaobserwować jesienią 1979 r. Był nią ... wyraźnie zwiększony przyrost naturalny. Nie było to zresztą niczym szczególnie niezwykłym. Kiedy kilka lat wcześniej w Nowym Jorku na kilka dni „wysiadła” elektryczność, dziewięć miesięcy później też urodziło się wyjątkowo dużo dzieci. Jedyna różnica między Ameryką a Polską polegała na tym, że „wywołana” pośrednio zimą stulecia fala urodzin była bardziej – niż w tamtym przypadku – rozłożona w czasie.
Bartłomiej Kozłowski, 2005
Przedostatni dzień 1978 r. był w Warszawie wyjątkowo – jak na zimową porę roku – ciepły. Jeszcze wieczorem termometry wskazywały +7° C. Zanosiło się na to, że Sylwester i Nowy Rok będą bezmroźne i bezśnieżne.
Mieszkańcy stolicy musieli być więc mocno zdziwieni, kiedy rankiem następnego dnia zauważyli, że za oknami sypie śnieg, a termometry pokazują minus 8° C. Potem było gorzej. Ochładzało się coraz bardziej, wiał silny wiatr od wschodu, intensywnie sypał drobny, pylisty śnieg. Temperatura szybko spadła do minus 25° C.
Wiele osób miało kłopoty już z dotarciem na zabawy sylwestrowe, zaś Ci, którzy dłużej zabalowali, mieli jeszcze większe kłopoty z powrotem do domów. W potężniejących zaspach śnieżnych utkwiły samochody, autobusy i pociągi. Wiele miejscowości zostało całkowicie odciętych od świata.
W elektrociepłowniach szybko zabrakło węgla. Było to z jednej strony efektem wydanego wcześniej rozporządzenia o likwidacji nadmiernych rezerw w elektrowniach, a z drugiej problemami z jego transportem po kompletnie zasypanych torach kolejowych i następnie z rozmrażaniem potrzebnym, by węgiel wysypać z wagonów i podać na taśmociągi wiodące do pieców. Nastąpiły olbrzymie problemy z dostawami prądu i ciepłej wody. Stan ten utrzymywał się przez wiele dni. Codziennie ok. godz. 12 można było usłyszeć w radiu komunikat Państwowej Dyspozycji Mocy o dwudziestym stopniu zasilania – co oznaczało wyłączenia prądu dla ludności. W nieocieplanych wówczas blokach z wielkiej płyty na warszawskim Ursynowie temperatura spadła do 7° C. W innych warszawskich dzielnicach było niewiele cieplej.
Jedna z kilku – tak naprawdę
Tak właśnie wyglądał początek tzw. zimy stulecia, jaka zaatakowała Polskę na przełomie 1978 i 1979 r. Tzw. – bo zima ta z pewnością nie była najmroźniejszą Polsce w XX w.. Temperatury były – owszem – niskie. W niektóre noce temperatura w Warszawie spadała do ok. -25° C), ale daleko było do takich rekordów termicznych, jak -42° C odnotowane z Dubie koło Krakowa 2 lutego 1929 r., czy -41° C, które pokazały termometry w Siedlcach 11 stycznia 1940 r. Znacznie ostrzejsza była też zresztą (w swoim czasie również okrzyczana zimą stulecia) zima w roku 1963.
Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg
„Zima stulecia” w 1979 r. – choć nie rekordowo mroźna – miała jednak pewną cechę szczególną. Były nią wyjątkowo obfite opady śniegu. W Warszawie, gdzie śniegu w zimie zazwyczaj bywa niewiele, warstwa białego puchu osiągnęła grubość przynajmniej 70 cm. Dla przywykłych do bardzo lekkich w poprzednich latach zim mieszkańców Polski, taka ilość śniegu, jaka spadła w ostatnim dniu 1978 r. i pierwszych dniach roku następnego, była zjawiskiem niezwykłym. Zima była bardzo śnieżna do marca, a temperatura wielokrotnie spadała do poziomu minus 20° C
„Nie potrzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery” (popularna fraszka)
Skutki potężnych śnieżyc i niskich temperatur okazały się dla znajdującej się już i tak w stanie kryzysu gospodarki katastrofalne. Zima odbiła się na wszystkim. Szwankowała komunikacja miejska, poważnie spadła produkcja przemysłowa, w i tak pustych sklepach zaczęło brakować podstawowych artykułów spożywczych. Rok 1979 był w powojennej historii Polski pierwszym, w którym oficjalnie(!) odnotowano spadek dochodu narodowego – według danych GUS dochód narodowy w 1979 r. był o 2,3 procent niższy, niż w roku poprzednim.
No… trzeba więcej kaloryferów
Powszechnie uważa się, że wywołany (czy może raczej tylko pogłębiony) przez „zimę stulecia” kryzys gospodarczy spowodował - w połączeniu z wyjątkową indolencją władzy - wzrost niezadowolenia społecznego, którego ostatecznym efektem były masowe strajki w lipcu i sierpniu 1980 r. i wywołany nimi upadek rządzącej od końca 1970 r. ekipy Edwarda Gierka. Przykładem indolencji rządzących Polską było np. zwołane już na 3 stycznia 1979 r. posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR, na którym jako remedium na nagły atak zimy zalecono m.in… zwiększenie produkcji kaloryferów.
Tragiczny skutek – eksplozja w Rotundzie PKO
„Zima stulecia” miała też inne – czasem niestety tragiczne – skutki. Uważa się np., że przyczyniła się ona do katastrofalnego wybuchu gazu w warszawskiej rotundzie PKO. Wydostający się pękniętego zaworu gaz ziemny nie mogąc – wskutek oblodzenia i zaśnieżenia kanałów wentylacyjnych i zamarznięcia gruntu – ulotnić się do atmosfery, przeniknął do kanału telekomunikacyjnego i przedostał się do podziemi rotundy. Wystarczyła jedna iskra – prawdopodobnie przy włączeniu lub wyłączeniu światła – by spowodować eksplozję, która całkowicie zniszczyła budynek i zabiła 49 ludzi oraz spowodowała obrażenia u ponad 100 innych.
No bo co innego można było robić…
Inna konsekwencja „zimy stulecia” dała się zaobserwować jesienią 1979 r. Był nią ... wyraźnie zwiększony przyrost naturalny. Nie było to zresztą niczym szczególnie niezwykłym. Kiedy kilka lat wcześniej w Nowym Jorku na kilka dni „wysiadła” elektryczność, dziewięć miesięcy później też urodziło się wyjątkowo dużo dzieci. Jedyna różnica między Ameryką a Polską polegała na tym, że „wywołana” pośrednio zimą stulecia fala urodzin była bardziej – niż w tamtym przypadku – rozłożona w czasie.
Bartłomiej Kozłowski, 2005
Nieczytelne zdjęcie
Hej, Hamburgerze, po co zamieściłeś zdjęcie artykułów z gazety, skoro nawet tytuły są trudne do odczytania? Trzeba było lepiej zeskanować, albo przepisać, co proponuję teraz zrobić. 700 osób chciało to przeczytać. Ja też bym chciał.
zdjęcia z linii 216 i 353
Odświeżam temat. Poniżej kilkanaście zdjęć z tej zimy - odnalezionych niedawno.
Zdjęcia są z dwóch linii (216 i 353).
Wykolejone wagony są z okolic Komornik - nie znam żadnych szczegółów tego wykolejenia.
Zdjęcie020 - ze stacji Naterki.
Pozostałe - nie udało mi się ustalić dokładnej lokalizacji.
Zdjęcia są z dwóch linii (216 i 353).
Wykolejone wagony są z okolic Komornik - nie znam żadnych szczegółów tego wykolejenia.
Zdjęcie020 - ze stacji Naterki.
Pozostałe - nie udało mi się ustalić dokładnej lokalizacji.